Nie wiem jak wygląda to u Was, ale u mnie wszystko zaczyna się od rysunku :-)
Ot, na przykład taka ryba: 
I dopiero później powstaje masoloniaczkowa rybka :-)
 której proces tworzenia i dekorowania odbywa się na moim ukochanym biurku, podarowanym mi przez mojego najwspanialszego M :-) Mój mebelek ma jednolity blat długości 2,5 m, który mój M sam wniósł na 4 piętro! (ależ ja tęsknię!!!)
Całemu twórczemu procesowi oczywiście przygląda się komisja jednoosobowa w postaci mej córeczki
 W tym akurat przypadku komisja próbowała czy korale mamy i cioci (potajemnie jej wykradzione;-)) nadają się również do jedzenia, czy też jedynie do noszenia...
A efekt końcowy, czyli miłosna rybka prezentuje się tak:
 
