Przy kazdym myciu twarzy mam spore problemy. Moja skóra, choć nie wiem jak delikatnych używam czyścików staje się ściągnięta. Mniej lub bardziej w zależności od wynalezionego przeze mnie specyfiku. Pewnego razu zawędrowałam do sklepu LUSH w pobliskiej galerii. Znalazłam tam naprawdę dobrą pastę do mycia buźki. Nazwa mnie urzekła (Angels on Bare Skin) i kupiłam. Już po pierwszym użyciu wiedziałam, że to jest to co lubię :-) Lekkie ściągnięcie było... ale naprawdę niewielkie. Pasta szybko się skończyła, a ja postanowiłam domowymi sposobami stworzyć coś równie fajnego. Przejżałam mnóstwo stron, przeanalizowałam sklad kupnej pasty i... wyczarowałam swój czyścik idealny :-)))
Oto mój przepisik:
- mąka owsiana 1 porcja
- mielone migdały 1/2 porcji
- 20g glinki (ja osobiście stawiam na białą)
- kurkuma 1/2 łyżeczki
-starta gałka muszkatałowa 1/2 łyżeczki
- mielona suszona lawenda 3 łyżeczki
- mielone liście brzozy 3 łyżeczki
- opcjonalnie do 5 kropelek olejku eterycznego
Staram się aby składniki były jak najbardziej zmielone. Najdrobniejsze. Wtedy puder jest delikatny, mniej peelingujący. Przed każdym myciem wysypuję odpowiednią porcję na rękę i dodaję niewielką ilość wody. Osobiście daję jej niewiele gdyż lubię mocno "pastowatą" konsystencję. Zamiast wody można użyć hydrolatu bądź oleju i po wmasowaniu pozostawić przez jakiś czas na buźce jako maseczkę. P.S. arganowy niesamowicie wygładza!
Puder myjący pozostawia bużkę, delikatną jak "pupa niemowlaka" :-)
Jedyny minus to jego zmywanie. Nie przepadam za drobinkami wkręcającymi się we włosy przy czole, ale efekty są tego warte:-)
Polecam!!!
Próbujcie z różnymi glinkami, dodatkami (może węgiel aktywny??? hmmmm). Szukajcie swojej recepturki. to naprawdę cudowna zabawa, a kuchnia w przypadku kosmetyków to jak kopalnia skarbów :-))
Dajcie znać jak odkryjecie coś ciekawego
Pozdrawiam Was cieplutko!!!!