Labels

Tuesday 15 March 2011

DZIĘKUJĘ!!!!!

za całe wsparcie jakie od Was otrzymuję! W takich własnie momentach wiem dlaczego uzależniłam się od blogowania ;-)))) Chwila przerwy w trakcie ostatnich przygotowań do wyjazdu. Pakowania jeszcze co niemiara, ale odpocząć trzeba też! 

Bardzo przepraszam, że tak rzadko ostatnio wszystkich odwiedzam! Obiecuję, że jak tylko wszystko bardziej się uspokoi, nadrobię zaległości :-) Ale wiedzcie, że mimo iż śladu po sobie nie zostawiam to często Was podczytuję :-)

A żeby przerwać te litanie codziennych mych żali, coś co w końcu mi się udało i czym pochwalić się mogę :-)) 
Dzięki cudownej osóbce, niezmiernie utalentowanej IZABELL, odkryłam masę kukurydzianą :-)) I podziękować jej muszę. Rzeczywiście coś rewelacyjnego! Dzięki jej radą i wielkiej cierpliwości w odpowiadaniu na wszystkie me pytania, osiągnęłam sukces i udało mi się wspomnianą masę przygotować. A łatwe to nie było, oj nie! Trzy pierwsze próby spełzły na niczym, masy wylądowały w koszu, twarde jak kamienie :-( Przy czwartej próbie (po kolejnych radach mej mistrzyni ;-)) i dogotowywaniu masy dwukrotnie - wyszło!!!!! A bynajmniej tak mi się wydaje... Masa była bialutka, mięciutka, sprężysta i idealna do lepienia. I co się okazało???? Że lepeinie z niej wcale nie jest takie proste! Całkiem inny sposób pracy niż z moją tradycyjną masą solną :-) Oj, wiele jeszcze pracy przede mną!!! Ale pierwsze twory są:

Baranki wielkanocne - do koszyczka w tym roku w sam raz :-) 
Przyznam się szczerze, że w zamiarach były inne twory ale jak wspomniałam, lepienie w ogóle mi nie szło, więc... projekty swe odrzuciłam i na początek za proste rzeczy się wziełam ;-) 



Z niewielkiej ilości masy, którą przygotowałam ulepiona została jeszcze laleczka, ale niestety totalnie mi nie wyszła więc jej nie kończę. Tylko zdjęcia wstawię takiej surowej, bez malowania.



Mój podziw dla osób tworzących w masie kukurydzianej wzrósł stukrotnie!!! :-))))


Thursday 3 March 2011

NO I STAŁO SIĘ

już w sobotę zaczynam nowe życie. Boję się tak bardzo, że aż, aż, aż sama nie wiem co!!!! Pakowanie idzie mi ciężko i w ogóle jakoś mi ciężko, choć... z drugiej strony serce rośnie :-)))) Strasznie się po urodzeniu Marceliny zasiedziałam w domu i na myśl o powrocie do pracy, normalnego życia, żłobka jakoś mnie mdli aż! A jak pomyślę, że to wszystko będzie nowe i nikogo tam jeszcze nie znam to... buuuuu - płakać ze strachu mi się chce! Nie podejrzewałam się chyba o takie tchórzostwo :-( To straszne! Ja, osoba strasznie zamknięta w sobie, nieśmiała okropnie, ze swoimi lękami przed światem i ludźmi, hmmm jak ja tam kogoś w ogóle poznam??? Czy naprawdę dobrze robię??? Gdzieś głęboko, głęboko czuję, że tak, ale... coraz bardziej to przeczucie zagłusza lęk :-( No nic, nie truję więcej. Przepraszam tylko, że ostatnio tak mało kogo odwiedzam, ale pakowanie swojego dotychczasowego życia łatwe nie jest i strasznie czasochłonne! Na koniec jeszcze kilka fotek z ostatniego wyjazdu do Mirosławca, tydzień temu. Wszystkie autorstwa mojej siostry - zdolna bestia ;-) Nic nie poprawiane! :-) 

Mirosławiec Górny 


Piękne lasy Parku Krajobrazowego w miejscowości Barnimie








Doskonała rybna restauracja Rybylubie nad jeziorem Lubie w Lubieszewie :-)
Mają pysznego pstrąga!!!!